Z powodu jesieni, która na wszystkich działa przygnębiająco mam problem, a konkretnie mówiąc, nie wiem, w jaki możliwie przystępny sposób opinii publicznej Chocianowa przekazać skalę tragedii, jaka niedawno miała miejsce na Zaciszu, tuż pod drzwiami do mieszkania byłego radnego Leszczyńskiego Krzysztofa, w okręgu wyborczym radnego Jerzego Bałeckiego. Tuż za plecami Ośrodka Pomocy Społecznej kilku lokalnych polityków typu Tomasz Górzyński, Tomasz Kulczyński oraz osoba którego imię także zaczyna się spółgłoską na „ty”, tj. niejaki Piotr Karwan – otóż wszyscy ci wspólnie, w świetle reflektorów TV Regionalna, uroczyście, jak na spektaklu kukiełkowym przy aplauzie dzieci otworzyli lodówkę.
Dodam, że otworzono Społeczną Lodówkę, którą się fotografuje, a następnie przewozi gdzieś w dal przystosowanym do tego i oznakowanym pojazdem, niczym trumnę.
Brrr, wygłodniałe dzieci, które sprowadzono z przedszkola, by podbić frekwencję i podnieść wagę przedsięwzięcia chyba jeszcze mocniej niż ja przeżyły tę dziwną dla nich sytuację.
Powiało jesienną zadumą, nieprawdaż? Ja za czasów PRLu, będąc w ich wieku naoglądałem podobnie dziwnych wydarzeń propagandowych, od pochodów z czerwonymi szturmówkami począwszy, poprzez malowanie trawy, na mianowaniu Katarzyny Pauli na Kierownika Referatu ds. Promocji skończywszy w 2019 roku.
(gwoli informacji – na zdjęciu Kierownik Referatu to ta kobieta z mobilnym urządzeniem audio-video w dłoniach)
Nie chce mi się rozwijać tego wątku, ale muszę przyznać, że darczyńca Tomasz Kulczyński za pieniądze OPS na ten dzień darował „do lodówki” rekwizyty konsumpcyjne całkiem smakowicie wyglądające na stołach wynajętych przez instruktorkę RCK Krystynę Kozołup.
No cóż, polityka jak to polityka, nie umiera, ani nie psuje się jak pożywienie, które trzeba szybko rozdać, niczym frazesy darczyńcy, którymi uświetnił otwarcie lodówko-stołów z jednodniową wyżerką.
Na nieszczęście przedszkolaki jeszcze wiele lat będą dojrzewać do zrozumienia, dlaczego zamiast bawić się w piaskownicy zarządzono im niezrozumiałe i mrożące krew w żyłach przecinanie wstążki przewieszonej w bramce, a także niezrozumiałe poświęcenie się księdza podczas całkiem świeckiego, politycznego obrządku, z lubością kultywowanego przez lubińskiego Tomasza Kulczyńskiego i jemu podobnych nieznanych gości. Jeszcze nie tak dawno darczyńca Tomasz Kulczyński otworzył pierwsze nowoczesne rondo w powojennej historii Chocianowa. Przypomnę to dzieciom, bo na pewno nie przywiązują zbędnej uwagi teatrzykom politycznym, do jakich Bóg stworzył nam darczyńcę.
Sytuacja z „lodówką” do złudzenia przypomina „otwarcie” ronda.
Daję sobie paznokcie wyczyścić, że żadna z tych małych istot przyprowadzonych na spacer pod lodówkę jeszcze długo nie dojdzie do racjonalnego wytłumaczenia, ani odpowiedzi na pytanie, dlaczego na uroczyste otwarcie lodówki nie przyszli potrzebujący, biedni ludzie, a za to – zamiast w tej chwili pracować – pojawił się głodny wrażeń, świeżo mianowany dyrektor Szkoły Podstawowej w Parchowie, niejaki Kamil Lis.
Naprawdę żaden przedszkolak jeszcze długo nie zrozumie, dlaczego Kamil Lis zapragnął napić się z plastikowego kubka kulturalnie czegoś ciepłego w miłym i doborowym towarzystwie. Bo niby darmowa kawa mu lepiej smakuje? E, e, e, e…w to nawet przedszkolak nie uwierzy. Może chciał następny raz doznać estetycznych przeżyć z oglądania nadgarstka darczyńcy Tomasza Kulczyńskiego utrefionymi przecudnej wręcz urody na wskroś męskimi bransoletkami (wyraz pisany przez „s” nastraja do nastrojowych klimatów, o Bosiu…).
Myślę, że jak każdy niespełniony artysta przyjechał pod lodówkę, żeby się pokazać z darczyńcą, pobyć chwilę w sferze jego świetlanej emanacji, przybył, by ogrzać się w blasku sukcesów, jakie jego „darczyńca/burmistrz” odnosi codzienne, a precyzyjnie mówiąc – codziennie już od chwili podniesienia powiek po nocnym odpoczynku między sukcesami.
A skoro jesteśmy przy pojęciu „darczyńca”, cokolwiek to znaczy dla Kamila Lisa, który powinien burmistrza Chocianowa nazywać swoim „darczyńcą”, bo ten uczynił mu dar w postaci wpływów kilku tysięcy złotych co miesiąc na jego ROR otwarty w bliżej mi nieznanym banku. Dla Katarzyny Pauli Kierownika Referatu też jest darczyńcą, i dla Gruszki Piotrka też, i dar uczynił również Barbarze Kleśta, i obdarowuje Sylwię z Biblioteki, a jeszcze hojniej kobietę nazywaną prezeską PWK, i mniej hojnie Agatę Wesołowską, i Kałuzińską, i darczyńcą jest dla stadka tak zwanych „papug” z Jurandem Jezioro na czele, i darów co nie miara Wasz darczyńca/burmistrz przeznaczył i przeznacza dla podmiotów prywatnych, których dobra kondycja finansowa leży mu na sercu jeszcze bardziej, niż mi to, by w możliwie najszybszym terminie rozwiązać Radę Miejską w Chocianowie.
Na szczęście już nie jestem przyprowadzonym przed lodówkę przedszkolakiem, stąd mogę mówić, że Wasz „darczyńca” to wyłącznie mężczyzna wybrany w Jednomandatowym Okręgu Wyborczym (popularnie JOW) do pełnienia funkcji organu wykonawczego, tj. funkcji wójta/burmistrza lub prezydenta miasta, w zależności od tego od tego na jakiej połaci ziemi ktoś robi karierę darczyńcy. Tomasz Kulczyński karierę robi jako burmistrz gminy miejsko-wiejskiej, więc może robić jako „darczyńca” nie tylko w mieście, ale także w sołectwie Trzebnice. Przypomnę, że w czerwcu „darczyńca” darował miastu Wielkie Dni Jagody za grube setki tysięcy, choć skromnie – jak to dżentelmen – odmawia udzielenia informacji publicznie, ile gmina zapłaciła za dar od niego.
Cały czas jednak obdarowuje darmowymi prezentami szczególnie kochające jego „Pański gest” sołectwa, przysiółki, a nawet ekskluzywnie wybrane ulice i wiejskie drogi gminne. Ustawa z dnia 8 marca 1990 roku o samorządzie gminnym, na którą nasz darczyńca powołuje się dysponując mieniem gminnym, w tym środkami bieżącymi, mówi, że jeżeli może dysponować mieniem komunalnym (zaznaczyłem ust. 2 pkt 3), to od razu z mocy prawa może uwłaszczać się na publicznym mieniu, jako darczyńca.
Podkreślę, że wszystkim biedakom, potrzebującym z całego Świata, nie tylko z Chocianowa (podpowiem – Katarzyna Paula Tymińska powinna powiadomić głodne kraje afrykańskie, że w Chocianowie mamy full darczyńcę) darował „lodówkę” pełną politycznych zdjęć i naiwnego propagandowego patosu, nomen ściśle związanego z wyborami Bezpartyjnych i innych Partyjnych do Parlamentu, czego żaden z obecnych na evencie przedszkolaków jeszcze co najmniej przez dekadę nie „rozkmini”, ani na swój prywatny, ani na prospołeczny sposób.
Darczyńcy Tomaszowi Kulczyńskiemu wyjątkowo odpowiada rola darczyńcy. Będąc na jego miejscu, a jakże darowałbym z mienia komunalnego i coś elektoratowi radnego Piotra Wandycza z Trzebnic, na przykład obuwie sportowe. A druhom OSP Chocianów prywatnie po wężu. I chociaż do końca nie rozumiem, dlaczego mienie opisane w tym oto zarządzeniu „darczyńcy”, choć użytkowane przez druhów OSP Trzebnice ma przejść na własność stowarzyszenia, ale niech zostanie, że „jak zwykły przedszkolak” nie rozumiem intencji darczyńcy. Tomasz Kulczyński przecież chciałby, żeby społeczeństwo Chocianowa postrzegało jego szlachetne dary na poziomie umysłu „przedszkolaka”. Darczyńca zarządził, że da dary
Darczyńca zarządził na potrzeby zastosowania pijarowskiego chwytu nowe uroczyste otwarcie darmowej lodówki, tzn. uroczystego przekazania suwenirów druhom z Trzebnic. Myk na „lodówkę” darczyńca zastosuje tym razem na potrzeby indoktyrynacji mieszkańców Trzebnic, którzy zostaną obdarowani koszulkami w świetle kamer TV Regionalna, w asyście tym razem Piotra Wandycza i Katarzyny Pauli Ty… pozujących do zdjęć jako kandydaci do Sejmu z komitetu Bezpartyjni i Samorządowcy. Zmontowano nawet „wzór umowy” z darczyńcą.
Ręka rękę myje, to wie nawet przedszkolak, dlatego i darczyńca myje darczyńcę, zresztą dopóki społeczeństwo nie zmądrzeje, będzie to prawie naturalnym zachowaniem. Pamiętacie strażaka Piotra Wandycza, który jeszcze podczas kampanii samorządowej używając mienia komunalnego cieszył się, że to dzięki niemu jakiś „darczyńca” zakupił pompę? Darczyńcą był ponoć, a jakże wtedy jeszcze kandydat na darczyńcę Tomasz Kulczyński. Naprawdę ładne zdjęcie, bo nie widać na nim faktury zakupu „daru”, na której jest miejsce na oznaczenie płatnika. Kto zapłacił za pompę strażacką? Nie, nie… (dla ułatwienia dodam) płatnikiem nie był Tomasz Kulczyński, lecz jakiś nieokreślony „darczyńca”, którego inicjały widnieją na karcie gwarancyjnej pompy, którą obdarowane zostało stowarzyszenie druhów z Trzebnic.
Jedno jest pewne, że w tamtym czasie niejaki Franciszek Skibicki, działając również na mocy tej samej ustawy „dysponował mieniem komunalnym” według swojego politycznego uznania. Ręka rękę myje, a darczyńca darczyńcę. Wtedy burmistrz ćwierćwiecza Franciszek Skibicki z pomocą Klaudii Becker i Krystyny Kozołup udostępnił mienie komunalne (namiot, choć nie tylko to) na potrzeby „jakiegoś” darczyńcy Tomasza Kulczyńskiego, by obdarowany Piotr Wandycz mógł fotografować się do woli, jak to tylko facet potrzebuje. Ojś, ojś, motyw jak z piosenki – za mundurem panny sznurem, a niekiedy i dobrze zbudowane kierowniczki… Zresztą także instruktorka k.a.o. Krystyna Kozołup wynajmowała darczyńcy Tomaszowi Kulczyńskiemu Ośrodek Kultury na cele polityczne, licząc za wynajm tylko za trzy godziny, choć buda była do dyspozycji sztabu wyborczego Kulczyńskiego przez pół doby. W ten sposób majątkiem Waszym dysponował Franciszek Skibicki, a Krystyna Kozołup nie protestowała, bo także lubi dary w postaci kilku tysięcy na ROR co miesiąc, ot taki ma system wartości – jest lojalna dla swoich darczyńców. Kilka razy już o tym pisałem, mniejsza z tym, nie chce mi się dzisiaj szukać, w których artykułach.
Tym razem przynajmniej do wglądu jako sponsorzy mamy wzór umowy, który dowodzi, że własność publiczna przenoszona jest na podmioty prywatne. Przekraczanie kompetencji nie zaczęło się od tego, o nie. W ten sposób Tomasz Kulczyński uwłaszcza gminę (w 2018 roku z pomocą Franciszka Skibickiego) od dawna na wiele różnych sposobów i w wielu aspektach, od kadrowego począwszy, poprzez mataczenie w sprawach statutów różnych jednostek samorządowych włącznie ze statutem Gminy – na mataczeniu w trakcie wypełniania obowiązków burmistrza w kwestii publikacji zarządzeń skończywszy. Słowo skauta daję, że podpiszę się pod umową, które zobowiąże „darczyńcę” Tomasza Kulczyńskiego, by darował społeczeństwu treść swoich zarządzeń o następujących numerach:
198, 209, 185, 186, 147, 144, 136, 124, 99, 97, 92, 86, 70, 59, 52, 33, 15, 14
Szanowni Państwo,
jeśli czegoś nie robi się systemowo, lecz wyłącznie dla tej lub innej osoby, stowarzyszenia, albo druha z Trzebnic, sprawa śmierdzi na odległość. Nie ważne, czy jest to zrobione za pomocą umowy, na której darczyńcą jest Tomasz Kulczyński, bo to zwykłe przekroczenie uprawnień. Organ wykonawczy nie ma kompetencji, by rozdawać, darować, jak zwał tak zwał, według własnego widzimisię tej lub innej części majątku komunalnego. Odwołam się do wcześniej przywoływanej ustawy o samorządzie gminnym, tyle, że tym razem do treści ustępu 3
„W realizacji zadań własnych gminy burmistrz podlega wyłącznie radzie gminy”.
Może się mylę, choć niekoniecznie, ale „zapewnienie ochrony przeciwpożarowej” należy do zakresu czynności własnych gminy, stąd i zgoda Rady Miejskiej w sprawie „darowizny” jest jak najbardziej potrzebna, nawet wskazana, a mówiąc poważnie – nawet obowiązkowa. Skoro burmistrz podlega „wyłącznie” Radzie gminy, także musi mieć zgodę rady gminy, by w ramach realizacji zadań własnych gminy stać się hojnym „darczyńcą” dla druhów i druhen z Trzebnic. Dobro wspólne, o ile chce się je darować, nie będąc jego właścicielem, a jedynie administratorem nie może być darowane bez jasnej decyzji organu stanowiącego, który z mocy ustawy jest jedynym regulatorem prawa lokalnego, ale także dlatego, że przez przedstawicieli stanowi nadzór właścicielski niemal trzynastu tysięcy obywateli. Tomasz Kulczyński na podstawie giętej umowy darowizny nie ma prawa wyprowadzać nawet tak śmiesznie małej części majątku wspólnego gminy, jakim są koszulki i jakieś węże zakupione albo ze środków budżetowych gminy, albo z środków budżetu Państwa w 50% realizującego koszty związane z wydatkami inwestycyjnymi z tak zwanego Funduszu Sołeckiego. Mamy do czynienia popełnieniem czynu zabronionego opisanego w art. 231 Kodeksu Karnego, pkt 2, czy nie? Mam nadzieję, że umowa zostanie podpisana…
Zanim przejdę do zaskakującej pointy, przywołam jeszcze na chwilę niegospodarność darczyńcy Tomasza Kulczyńskiego, oczywiście w kontekście uroczystego otwarcia lodówki. Ile kosztowało to kukiełkowe widowisko dla dzieci? Czy darczyńca zapłacił za roboczogodziny ekipy RCK, OPS i roboczogodziny reporterki i operatora kamery mało charytatywnej Telewizji Regionalna z Lubina? Z pieniędzy budżetowych instruktorka k.a.o. Krystyna Kozołup za darczyńcę Tomasza Kulczyńskiego opłaca tego typu eventy, o czym zgodnie z prawem informuje w sprawozdaniach z wykonania Planu Finansowego choćby za I półrocze 2019 roku.
Darczyńca zapłacił za tak suto zastawione stoły świeżo „lodówki”, czy Ty, ja, oni, my wszyscy? Czy RCK, a może to ci „szwarni” mężczyźni pozujący do zdjęć na każdym jarmarku i odpuście, jak niespełnieni szansoniści typu Kamil Lis zrzucili się na owoce napoje, pieczywo i…? Dam sobie paznokcie wyczyścić, że już duża część społeczeństwa Chocianowa uświadomiła sobie (na może z wyłączeniem przedszkolaków i pani Haliny Bryłko…), że darczyńcami Tomasza Kulczyńskiego są ludzie, którzy nie dość, że płacą daninę w postaci różnych podatków, składają się na gminne dobro, to jeszcze w darze wynieśli go do rangi „Regionalnego Darczyńcy”. A mówiąc mniej metaforycznie – dali mu możliwość niekontrolowanego rozdawnictwa ich majątku. Ale sorry, na politykę i demokrację nie odkryto jeszcze skutecznego antybiotyku. W każdym razie, takie upokarzanie ludzi już denerwuje, co w końcu niech przyswoi sobie nie tylko darczyńca Tomasz Kulczyński, ale także obdarowani stanowiskami dyrektorskimi koledzy i koleżanki. Także niespełniony artysta Kamil Lis, który oprócz tego, że być może lubi „męskie bransoletki” wpadł na pomysł, by przysłać mi „przed sądowe” pismo (jak to mu ktoś nazwał), w którym wyraża swoje niezadowolenie, że w jego kierunku użyłem epitetu „buc”, jako określenia palety jego zachowań, jakich był dopuścić się w stosunku do Anny Pichały podczas otwarcia Ścieżki Zmysłów w Parchowie. Przypomnę, co wtedy napisałem:
Oto klasa człowieka Kulczyńskiego, który podczas otwarcia Ścieżki Zmysłów przy Szkole w Parchowie podczas przywitania „zapomniał” wymienić (sic!) radną Annę Pichałę, stojącą obok niego – radną, sołtys wsi, osobę, która od początku do końca uczestniczyła w realizacji projektu, włącznie z ciężką fizyczną pracą. Czy burak/szansoniosta Kamil Lis o tym nie wiedział, że Pani Anna Pichała ma wyjątkowe zasługi, jeśli chodzi o ten lokalny projekt? Czy to tylko zwykły cham na co dzień pozorujący średni iloraz IQ? Nowy dyrektor placówki oświatowej Kulczyńskiego poszedł jeszcze dalej. Na Facebookowym profilu Szkoły Podstawowej, który sam stworzył zamieścił zdjęcia z uroczystości, a z każdego wyciął postać radnej Anny Pichała. To typowa i szeroko stosowana technika dezinformowania w wykonani „jurorów” Kulczyńskiego, na dodatek podła i świadcząca o wyjątkowej małostkowości, kompleksach i bezwzględności w łamaniu zasad przyzwoitości.
Świat według Tomasza Kulczyńskiego. Dożynki Szklary Dolne 2019
Wkurzyłem się na Kamila po raz drugi i to chyba jeszcze bardziej, niż podczas pisania komentarza do jego cukrowo-buraczanych zachowań w pobliżu Szkoły Podstawowej w Parchowie. Słowo, że mniej emocjonalnie angażuje mnie kobieta o imieniu Katarzyna i nazwisku (po mężu) Kulczyńska zamierza się spotkać ze mną oko w oko w sądzie cywilnym z powodu „opublikowania jej wizerunku”. Na marginesie dodam, że za to, że ostatnio polubiła stronę FAKTY Chocianów poświęcę jej cały felieton.
To, jakiej orientacji sprzyja Kamil Lis mnie nie obchodzi, a nawet nie obchodziło już w 2017 roku, kiedy o nim – z przykrością przyznaje – pisałem a propos jego śpiewnego występu na XIII Dniach Jagody u Franciszka Skibickiego. Już wtedy pisałem, że do tego instruktora/szansonisty nie poślę swojej córki na nauki śpiewu, bo nie widzę w człowieku potencjału ani artystycznego, ani ludzkiego, że o edukacyjnym nie wspomnę.
Jagodzianka franciszkańska. W regionie mówią o niej „perełka”!
Cytat:
(…) Podobała mi się Agencja Eventowa Klaudia Beker, która prowadzała się po stadionie z całkiem ortodoksyjnym gejem. Słowo daję, że od razu uznałem to za manifestację liberalnych (jeśli nie lewackich wprost) emanacji jej pracodawcy Franciszka Skibickiego, którego katolickie poglądy na temat równości w traktowaniu mniejszości homoseksualnej znane są w regionie nie mniej, niż jego jagodziana „perełka”. I czy ja nie jestem homofobem? Nie! Nie jestem! Choć konferansjer prowadzący imprezę mocno irytował mnie swoim zniewieścieniem, nie wyszedłem. Po męsku zniosłem nawet jego słowa zachwytu po występie podobnie zniewieściałego instruktora śpiewu Ogniska Muzycznego, nomen omen ze szkoły podstawowej w Krzeczynie. Utwór „Czekam na Ciebie” (poetycko bliski mi z powodu Pani ze snu) w wykonaniu Kamila tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem nie wysyłając swojej nieletniej córuś na lekcje śpiewu do Ogniska Muzycznego przy Chocianowskim Ośrodku Kultury, pomimo, że bardzo chciała. (podkreślenie – moje) Sami widzicie, że podobało mi się wszystko, z tym, że jeszcze bardziej… sukienka Pani Dyrektor ChOK (…)
Zauważyliście, że wtedy ani razu nie użyłem słowa „buc”, „cham”, czy człowiek ze średnim ilorazem IQ? Wyżej przywołanymi epitetami nie oznaczyłem szansonisty z Krzeczyna nawet wielokrotnie później, choć miałem okazję. Jeśli chce jednak rozgłosu, „przed sądowo” oświadczam, że chętnie spotkam się z nim w sali sądowej, by jeszcze dobitniej uzasadnić adekwatność słów, których użyłem opiniując jego niegodziwe zachowanie. Rzekłem!
Robert Harenza
Comments