Urząd

"Z góry lepiej widzę Chocianów…". Szklarska Poręba – wywiad z radną Anną Pichałą

0

Robert Harenza: Dzień dobry. Świat jest jednak mały. Idę po Szklarskiej Porębie i kogo spotykam? Radna z Chocianowa! Zupełnie jakbyśmy się umówili…
Anna Pichała: Dzień dobry Panie Robercie. Czy zapomniał Pan, że właściwie to umówiliśmy się na rozmowę już trzy miesiące temu?

Odświętna rozmowa z Radną Anną Pichała: „Jestem tylko parą rąk na pokładzie zwanym gminą (…)”

R.H.: Ups… Rzeczywiście. Pani Aniu, czy z góry lepiej widać Chocianów?
A.P.: Z góry lepiej popatrzeć, to fakt… Od razu do wielu spraw nabiera się dystansu, inne się pomija, a jeszcze inne gwałtownie nabierają na znaczeniu.
R.H.: Z góry lepiej widać – brzmi trochę niepokornie. Pani patrzy na ludzi „z góry”?
A.P.: Pan przecież wie, że na nikogo nie patrzę z góry. Chyba że na Pana… Konwent sołtysów, Marsz równości czy Giełda Piosenki Studenckiej w Szklarskiej Porębie to dla mnie zawsze ta sama potrzeba obcowania z ludźmi, na równi, bez wywyższania się, bez wykluczania mieszkańców z debaty o przyszłości gminy, jak to miało miejsce wczoraj. Niestety w Chocianowie od czasu zaprzysiężenia Rady Miejskiej wykluczanie mieszkańców stało się normą, jak w przypadku Konwentu sołtysów, na który nie wpuszczano nikogo spoza kręgu czołobitnych burmistrzowi urzędników, urzędniczek, żony burmistrza i kilku radnych. Nie potrafię tego nazwać. Strasznie mi wstyd, że w Chocianowie tak nisko upadliśmy. Zamyka się instytucję publiczną, podkreślę – instytucję zaufania publicznego, jaką jest instytucja Kultury, bo burmistrz sobie zażyczył. Burmistrz w mediach na pokaz dzieli się posiłkami, książkami, tanią propagandą, a prawda wygląda w ten sposób, że ludzi nie wpuszcza się na publiczne spotkanie. Obłęd burmistrza? Strach? Przed czym? Przed kim? Przecież w Chocianowie nic się nie ukryje. Niestety tego jeszcze do świadomości nie dopuszcza kilku „lubińskich kacyków”, bezgranicznie naiwni radni i kilku klakierów korzystających z okazji, by zdobyć pracę, utrzymać się na stanowisku… Nie patrzę na ludzi „z góry.
R.H.: Pewnie coś ze mną nie w porządku, bo nie podzielam Pani wzburzenia. Radni, którzy mają demokratyczną większość w Radzie Miejskiej Chocianowa, wbrew wszelkim standardom, jawności życia publicznego, jako Organ Stanowiący postanowili nie wpuszczać motłochu, ludzi niepożądanych, słowem odsunęli osoby niewygodne od życia lokalnego. Poza tym sam burmistrz Tomasz Kulczyński, wybrany w demokratycznych wyborach uznał, że nie wolno wpuszczać byle kogo, przybłęd, na przykład do Ośrodka Kultury, bez względu na to, jakie zdanie na ten temat będą mieć jego wyborcy. Nakazał instruktorce – k.a.o. Krystynie Kozołup nie wpuszczać przybłędów, to ta „kulturalnie” i „usłużnie” wpuszczała tylko tych, którzy zasługiwali na szacunek burmistrza…
A.P.: Powtórzę. W Chocianowie burmistrz namawia do dzielenia się posiłkami, twierdzi na portalach, pokazuje na zdjęciach, że dzieli się książkami, niemniej nie dzieli się informacjami publicznymi. Informacja publiczna jest reglamentowana przez wyspecjalizowane w pomówieniach rzetelne chocianowskie.info, albo inne Głosy Regionu, których żywot skończy się szybciej, niż myślą. Zamiast odpowiedzi na pytania, w jaki sposób postępuje finansowa nonszalancja wydawania pieniędzy przez jednostki organizacyjne, burmistrz proponuje półkę z książkami w urzędzie. Dobry pomysł, tak przynajmniej twierdzi jeden z największych czytelników książek Krzysztof Tymiński i jego żona, od niedawna w randze Kierownika Referatu ds. Promocji. Nie ma konkretów, nie ma elementarnych praktycznych działań, za to jest literatura, disco-polo i propaganda. Czy to da się to jakoś logicznie, nawet półlogicznie wytłumaczyć? Minęło trochę ponad pół roku, od kiedy jestem radną, a widzę, że Chocianów cofnął się o kilka dekad…
R.H.: Od kiedy postanowiła Pani uczestniczyć w wyścigu o fotel burmistrza, miesza się wszystko. Jest Pani radną, a odpowiedzialnością przewyższa samego burmistrza! Jest Pani zaledwie sołtysem wsi Parchów, a pracowitością, pomysłowością i praktycznością kasuje Pani dzielnie na lewo i prawo chwalącego się Tomasza Kulczyńskiego. Nie wiem, jak Pani to robi, ale „drużyna” Tomasza Kulczyńskiego na samo brzmienie imienia Anna reaguje co najmniej nerwowo. Że nie powiem – panicznie!
A.P.: Na pewno nie wiemy, co nastąpi za parę dni, chociaż – na swój użytek – wolałabym nie wiedzieć, bo to nic fajnego. Nikt nie musi mnie przekonywać, że nie jest dobrze. Jest źle, i nad tym boleję. Rada Miejska kłóci się o drobnostki, a rzeczy systemowe dla rozwoju gminy przyjmowane są bez rozmowy, dialogu, konsensusu. Nie tylko na sesjach zamyka dyskusję zanim się ją rozpocznie, uchwały przepycha kolanem, groźbami, arogancją, brakiem szacunku do demokratycznych reguł Państwa prawa. Na domiar złego burmistrz nie widzi potrzeby, by cokolwiek usprawnić w pracy rady. O ile pamiętam był radnym, więc chyba zna te samorządowe „klimaty” z Lubina, choć tym samym muszę podkreślić, że z innego punktu zamieszkania i siedzenia. Ubolewam nad klimatem, który towarzyszy obradom Rady – to nie zapach fiołków. Nie możemy tej farsy ciągnąć w nieskończoność, a na pewno nie dłużej, niż jeszcze przez miesiąc, dwa… Rada nie może ośmieszać się w nieskończoność, a burmistrz udawać, że sprawy idą w dobrym kierunku. Kres rady nadszedł, a kontynuacja jej „pracy” działa na niekorzyść gminy. Zdajmy lepiej mandaty, zróbmy reset – przecież chodzi o sprawy ważniejsze, niż moja lub innego z radnych ambicja. Nie wolno tak postępować. To nieuczciwe. Ten skład Rady nie wygeneruje mądrych rozwiązań, to wiem i będę to powtarzać nie tylko w rozmowie z Panem.
R.H.: Rozumiem, że ma Pani twarde dowody potwierdzające te daleko idące tezy?
A.P.: Niestety od naszej ostatniej publicznej rozmowy dużo się ich nazbierało. Aż trudno wyliczyć wszystko. Przede wszystkim mówienie prawdy stało się mową nienawiści, przynajmniej w ten sposób służby propagandowe urzędu burmistrza próbują to przedstawiać. Jednostki utrzymywane z naszych podatków, tj. PWK, RCK, MZGKiM czy nawet OPS nie udzielają odpowiedzi na informacje publiczne. Pomimo, że obowiązuje jawność organów władzy. Niestety nie u nas, nie w Chocianowie. Zamiast rzetelnego dziennikarstwa w Chocianowie mamy uprawiany PR. Pod kłamstwami pisanymi na portalu chocianowskie.info, tak ukochanym przez nowego burmistrza, wszystkich chocianowskich prezesów, dyrektorów, kierowników czy radnych Tomasza Kulczyńskiego oraz PiS, a także przez „anonimowych mieszkańców” nikt się nie podpisuje i oficjalnie nikt nie przyznaje się do udzielania tam wywiadów. Niedawno w Chocianowie „wyszła PR” gazetka propagandowa, ponoć już drugi numer, oczywiście artykuły nie zostały podpisane. Dziennikarstwo? Nie, tchórzliwa propaganda. Gazetka wydana w stylu PR. W odniesieniu do tych publikacji wszystko jedno – autorom brak odwagi cywilnej. Anonimowe hejtowanie to dzisiaj w Chocianowie norma, za to kto odważy się napisać prawdę pod swoim nazwiskiem dostaje groźby, pogróżki i inne laurki od kancelarii adwokackich bliżej lub dalej powiązanych z Tomaszem Kulczyńskim. Rzekomo oficjalne profile typu RCK (dawny CHOK) blokują konta prawdziwych komentujących np. moje. Takie tam białoruskie standardy nowej demokracji. Żal mi tylko pracowników urzędu i innych jednostek, szczególnie tych nielicznych, którzy zostali zatrudnieni w ciągu poprzednich kadencji. Zajmują się rzeczami, którymi dotychczas nie musieli, piszą oświadczenia, podpisują wypociny prawników. To naprawdę uwłaczające zajęcie i bardzo niewdzięczne. Wiem, że to nie ich pomysły i nie byłabym sobą, gdybym im nie wybaczyła.
R.H.: Wróćmy jednak do Rady Miejskiej…
A.P.: Niesamowitym zjawiskiem ostatnich czasów jest niepisane, bezprawne, nieoficjalne ustanowienie nowego przewodniczącego Rady niejakiego Juranda Jezioro, bez którego nie może odbyć się żadna sesja. Ba! Janusz Ślipko boi się rozpoczynać sesje bez wsparcia mecenasa Juranda. Mieliśmy kilka przykładów spóźnień prawnika, nawet takich do 40 min, gdzie wszyscy radni czekali, aż Jurand przyjedzie i do uszka przewodniczącemu poda wskazówki. Panowie wpadają w panikę, gdy komuś z klubu Razem dla Chocianowa uda się cokolwiek zgłosić, powiedzieć… przed zamykaczami dyskusji. Śmieję się, gdy przypominam sobie ostatnią sesję, po której mój kolega stwierdził, że pan Jurand stał się suflerem pana Ślipki. To śmiech przez łzy… Bardzo podobało mi się wystąpienie mojego kolegi z rady, Pana Norberta Piotrowskiego, który zabrał głos w tym temacie podczas sesji, akcentując brak samodzielności przewodniczącego Rady.
R.H.: Pani Aniu, to niuanse. Ludzie tego nie czują. Proszę o konkrety.
A.P.: W ostatnich miesiącach kolejne pieniądze lądują na prywatnych kontach różnych osób, obowiązkowo z kręgów zaufania, niekoniecznie kompetencji. Rada wyciągnęła z budżetu 130.000,00 zł na wynagrodzenia dla drugiej dyrektorki w bibliotece (do dzisiaj zastanawiam się do czego nam dwie dyrektorki…) i 180.000,00 zł na wynagrodzenia dla pracowników urzędu. Łącznie daje to 310.000,00 zł. Za wynagrodzenia dla swoich i igrzyska można spokojnie wybrukować chodniki albo zorganizować półkolonie w każdej wiosce przez całe dwa miesiące dla wszystkich dzieciaków. Widzimy i słyszymy o rzekomych realizacjach obietnic wyborczych. Ja przepisałam obietnice ówczesnego radnego lubińskiego Tomasza Kulczyńskiego, obietnice z okna jego biura wyborczego tj. likwidacja podatku od nieruchomości – zaproponowali podwyżkę; działki za pół ceny dla osób z 500+ – brak; sieć komunikacyjna obejmująca wszystkie wsie -brak,  autobus do Lubina przez niektóre wioski, reszta zapomniana; kanalizacja, woda i gaz na wsiach – brak!; opieka medyczna w niedziele i święta – brak; punkty apteczne – brak; żłobki – brak. Niebawem mija rok. Niektóre z tych obietnic, tj. na przykład zniesienie podatku spokojnie można było mieszkańcom sprezentować, skoro można było sprezentować przez RCK zaprzyjaźnionym prawie milion złotych ekstra. Za to dzisiaj widzimy, że były inne ciche obietnice wyborcze np. obietnica zwołania konwentu sołtysów No cóż. Trudno się dziwić, od kiedy sołtysi zostali zwolnieni z obowiązku uczestniczenia w sesjach, niewiele wiedzą o tym, co dzieje się w ich sprawach. W sesjach uczestniczy jedynie sołtys Pogorzelisk, Pan Józef Żurawski, nie licząc jednorazowej obecności sołtyski Bożeny Czekajło, szczególnie by wygłosić mowę w obronie słynnej „grochówki” radnego Artura Wandycza. Wszystko to miało na celu odciąć mieszkańców wsi od wiedzy, od informacji na to przepuszczane są pieniądze, których na wioskach tak bardzo brakuje…

Ciąg dalszy rozmowy w Części II

Robert Harenza

Rada Miejska Chocianowa daje burmistrzowi następne 300.000,00 zł na rozkurz… Minął lipiec, minie sierpień, wrzesień… – adieu Rado!

Poprzedni artykuł

Dochody Gminy Chocianów w katastrofalnym stanie! Mamy za to drogi i relaks nad stawem przy stawie…

Następny artykuł

Comments

Comments are closed.

Login/Sign up