Zaskoczę, nie zaskoczę, ale powiedzieć muszę… Szanowna Publiko, ostatnio święcone w Chocianowie uroczystości typu Barbórka czy św. Mikołaja, który z powodów „obiektywnych” wjedzie na tor 1 przy peronie 1 dopiero 14 grudnia przypomniały mi pezetpeerowskie czasy świetności Franciszka Skibickiego.
List otwarty FAKTY Chocianów do św. Mikołaja!
Sorry za tę „koszarową” konstatację, ale we Wrocławiu w reżimie peerelu, w którym wówczas mieszkałem o czymś takim mówiono, że władzy uciekł „dwukropek” i całe miliony „średników”, które nie wiedzieć czemu w tamtych czasach kojarzono z szarymi komórkami. Widząc teraz burmistrza ćwierćwiecza, jak bez trybu (niczym Jarosław K. w sejmie) nie będąc już ani burmistrzem, ani innym VIPem z powiatu, itd., itd., wystartował, by bić pokłony przed kamieniem z tabliczką „W dowodzie wdzięczności” dopadły mnie najgorsze z ludzkich uczuć, tj. bezwstydność byłego aparatczyka PZPR, który na parę lat przed strzelaniem do górników w Lubinie przyjmował odznaczenia i piął się po szczeblach kariery budowy Polski Rzeczypospolitej Ludowej.
Niestety oprócz tej peerelowskiej traumy, odżył na nowo nierozwiązany przeze mnie dylemat, dlaczego pracownicy przemysłu górniczego uważają się za jedną ze służb mundurowych, albo – mówiąc precyzyjnie – dlaczego władza kreuje ich wizerunek w formule „służby”. W latach 70 i 80 tych ubiegłego wieku, ucząc się o górnictwie, technice wzbogacania rud, hydrometalurgii i procesach technologicznych z tym związanych nie widziałem w tym powodów do wdzięczności, a tym bardziej teraz, kiedy przemysł wydobywczy nie jest ani bardziej misyjny, ani bardziej wyjątkowy w pozyskiwaniu „dewiz”, co w czasach „peerelu” Gierka było nie do przecenienia.
Doprawdy nie wiem, dlaczego górnicy podczas uroczystości lubią udawać, że występują w „mundurze”, a nie w galowym stroju górniczym? Z wykształcenia jestem górnikiem, a w tej chwili nawet pracuję w KGHM, ale nadal nie rozumiem, co na myśli miał Tomasz K., oto jaki rodzaj wdzięczności i za co jest wdzięczny Braci Górniczej, by aż składać kwiaty w dowodzie tej wdzięczności.
Ponadto z jeszcze większą mocą przeraziło mnie to, że w Chocianowie Skibickiego-Kulczyńskiego paradoksalnie ze święta Górników zrobiono para alternatywny Dzień Strażaków, tj. tę formację mundurową, która jest bliska każdej lokalnej władzy, zawsze gotowa, by prężyć się do salutowania…
Górników, którzy „powąchali” klimatu w chodnikach i przecinkach naliczyłem na palcach dwóch rąk, na dodatek to emeryci, z którymi jeszcze niedawno dojeżdżałem do pracy.
Za to nie zabrakło „chłoptaków w mundurach” typu były radny Paweł Baran, czy były Gruszka Pietrek, których za czasów kadencji Tomasza K. namnożyło się, jak urzędników w Ratuszu, albo „górników” w Regionalnym Centrum Kultury i Bibliotece…
Tyle w kwestii „bara bara” (spóźnione życzenia dla wszystkich pięknot o imieniu Barbara!),
Niemniej wypadałoby podkreślić, że o ile wszelkie imperia – jak wiemy – wcześniej czy później upadną, o tyle najtrudniej idzie z upadkiem imperium głupoty. Chocianowska głupota „na wysokim poziomie” (że przywołam klasyczkę) pod tym względem wygląda wręcz kwitnąco. Po Barbarce odwiedził nas św. Mikołaj. HO, HO, HO.
Z moich obserwacji, przemyśleń i doświadczenia wynika pewna trudna do obalenia hipoteza, że po tradycyjnych Jarmarkach, Mikołajkach jak z bajki, tradycyjnym rozdawaniu chleba i choinek, pączków i kwiatków, tradycyjnym wyciszaniu radnych, tradycyjnym zwalczaniu niepokornych sołtysów (płci żeńskiej), tradycyjnym nie udzielaniu odpowiedzi na informacje publiczną, tradycją marginalizowania Rady Miejskiej, tradycją zamykania dyskusji, tradycją zwiększania wydatków na uposażenie administracji, tradycją zwoływania sesji Rady w trybie nadzwyczajnym, tradycją błędów pisarskich i autokorekt we wszystkich projektach uchwał, tradycją wydawania pieniędzy na fikcyjne etaty w JST; po tradycyjnych setkach trickach, zapewnieniach, niedomówieniach, kreatywnej księgowości, mykach z wykorzystywaniem kruczków prawnych, czy wręcz chamskich wałkach z nalewaniem z pustego w pełne przez chocianowską władzę nie da się już uwierzyć w świętość Mikołaja ani dobre intencje chocianowskiej władzy. Tomasz K. od pewnego pół roku zajmuje się wyłącznie robieniem eventów kameralnych, tzn. filmuje się na TiK Toku w gronie nie więcej, niż 2-5 osób. Rzuca filmiki i… dzieje się! Nie uczestniczy służbowo w życiu Gminy, której jest burmistrzem. Sytuacja bez precedensu, ale dopóki nie odbędzie się referendum ws. odwołania Rady Miejskiej, nic się nie zmieni.
Czy wiecie, że 6 grudnia odbyło się mikołajkowe posiedzenie Rady Miejskiej, na które „zapraszał” tym razem przewodniczący Ryszard Bartosz?
Przynajmniej tyle dobrego mogłem zrobić dla Rady Miejskiej Chocianowa, żeby nie zacząć artykułu od spotkania wszystkich komisji w sprawie wypracowania opinii Rady Miejskiej w kwestii budżetu na 2025. Proszę mi wierzyć, że na pewno na posiedzeniu nie pojawił się ani burmistrz ćwierćwiecza (na emeryturze) Franciszek Skibicki, ani Tomasz K., choć tak aktywnie pokazywali swoje „bara bara” z wdzięczności dla braci… Hę?
O ile mnie intuicja kobieca nie myli, projekt budżetu 2025 jest przełomowym dokumentem w historii Chocianowa. Osobiście omówienie w/w „psychoanalizy finansowej” zapowiedziałem sobie na czas po jego uchwaleniu, ale przy okazji takiego wydarzenia, jak prace Rady Miejskiej na jego temat nie potrafię oprzeć się pokusie, by już dzisiaj rzucić kilka krytycznych uwag do pomysłu, którego nie da się zrealizować.
Absurdu nie da się zrealizować, jak zresztą wielu idei, a projekt budżetu na 2025 rok opiera się wyłącznie na absurdalnie wyśrubowanych kredytach i absurdalnie wyśrubowanych marzeniach o wirtualnych dochodach majątkowych. Obrazowo wygląda to tak, jakby ktoś ciężarówkę załadowaną kamieniami próbował przeprawić przez rzekę po lodzie grubości 5 centymetrów. Zatonie, czy nie zatonie – oto jest pytanie? Odpowiedź dla mnie jest zbyt łatwa, dlatego nie pokalam się odpowiedzią, ale już Rada Miejska Chocianowa na swoją odpowiedzialność musi jakoś odpowiedzieć. Większość radnych odpowie „za” zadłużeniem itd.
Skarbniczka Stanisława Potoczna jest dobrą księgową, potwierdzam, dlatego mnie zrozumie, jeśli powiem, że tym razem wyzwanie przerosło jej moce.
Poważny brak pieniędzy bieżących połączony z niepewnością instytucjonalną, na dodatek zmieszany z wybujałymi marzeniami inwestycyjnymi na najbliższy rok, to jedynie szukanie guza. Zasada „ślepy, głuchy, ale odważny” spowodowała już, że w 2024 roku nie spłaciliśmy rat kredytów, choć planujemy zaciąganie następnych na kwotę 17 mln zł! Szanowni Państwo, obsługa zadłużenia i spłata rat kredytów została zwiększona do kwoty aż 5 mln zł. Podkreślę, że to niemal 10% dochodów własnych Gminy. Czy starczy na wypłaty dla nauczycielek, dziewcząt z OPS, Pańć z RCK, remonty dróg i inne sztywne wydatki? Nie starczy!
Na domiar złego, burmistrz dostał pozwolenie od Rady Miejskiej, by dodatkowo do wyżej wymienionych kredytów długoterminowych samodzielnie mógł zadłużyć Gminę na dodatkowe 6 mln zł kredytu krótkoterminowego, którego spłata musi nastąpić do 31 stycznia 2025 roku.
Aż dziwię się sobie, że tak spokojnie w tej chwili na tle tego, co napisałem wyżej ogłosić przetargi na sprzedaż aut gminnych, które jeszcze do niedawna były inwestycyjną chlubą administracji Tomasza K.
„Bara bara” niechybnie dąży do iluminacji, cokolwiek to słowo znaczy. Co?
Nie byłbym sobą, gdybym do tego tekstu jako pointy nie zastosował tej oto przedświątecznej spowiedzi…
Robert Harenza
Comments