Dzisiaj nietypowo zacznę od przywitania się ogórkowym: „do widzenia”. Przez tydzień FAKTY będą zdobywać szczyty, zwiedzać górskie ogródki piwne oraz słuchać muzyki – ogólnie odpoczywać, jak każdy niemądry zjadacz chleba w okresie wakacji. Kończąc pakowanie bagażu, do służbowej głowy przyszło mi kilka niezobowiązujących refleksji, z którymi – jeśli pozwolicie – podzielę się na odchodne.
Najbardziej narzucającą się myślą (przepraszam za szczerość) jest to, że od kiedy nieco „przemądrzałem na oczy”, wszystko zaczęło mnie drażnić! Nawet żona. Nie warto przemądrzeć, jak pragnę zdrowia. Zasadę, że lepiej być lekko przytłumionym, z dobrym skutkiem wciela Franciszek Skibicki, a patrząc na ostatnie posunięcia burmistrza – robi to coraz lepiej.
W ostatnią niedzielę postanowiłem pójść za jego przykładem. Czując żal do siebie, że wszystko wokoło mnie drażni, zamarzyłem nieco zdurnieć dlatego wybrałem się na Festiwal Pieśni Ludowych. Wyobraźcie sobie, że w Chocianowcu od razu świat zaczął wyglądać inaczej. Różowo? Raczej w jaskrawych barwach strojów śpiewaczek, które całym hurmem przybyły do sołtysa Chocianowca na imprezę. Poza tym z porażającym skutkiem doznałem wiele „błyskotliwych” spostrzeżeń. Tym razem swym kusym urokiem zachwyciła mnie sukienka Pani Dyrektor Biblioteki Miejskiej Jolanty Floryn. Moim skromnym zdaniem Pani Dyrektor przechodzi etap renesansu albo innej fazy odmładzającej. Bez przeprowadzania nawet szczególnej analizy psychologicznej muszę powiedzieć, że kierowniczka czytelni „przemądrzała” na oczy, więc przyjechała do Chocianowca nieco ochłonąć. Po wycieczce do Francji Pani Floryn nabrała tyle wigoru, że jej letnia sukieneczka wyglądała prześlicznie, tym bardziej w kontekście koloratki ks. Jana Daniela oraz dystyngowanej marynarki Franciszka Skibickiego.
Ups. Na pewno znów posądzą mnie o „Jacykowanie”, ale w dniu wyjazdu na urlop nie potrafię się oprzeć, żeby tego nie powiedzieć. Muszę podkreślić, że na Festiwalu moje „przemądrzenie” szczególnie ukoiła obsługa fotograficzna, i to tym razem nie Janusz „Tunika” Lech, chociaż i on dzielnie nagrywał artystyczne wdzięki nielicznych koneserów muzyki. Chodzi mi o eleganckie szpilki („na oko” – jakieś 15 cm) Pani Klaudii Beker, które skomponowała ze spodniami o maksymalnie obcisłym kroju, co w konsekwencji musiało zrobić na mnie otępiające wrażenie.
Pani Klaudia chodząc po trawiastym podłożu, robiąc zdjęcia zapadała się w grunt wręcz bosko. Ups. A na dodatek mijała się z siwogłowym fotografem (z Legnicy?, który do wzorzystych krótkich spodenek przywdział ciemne podkolanówki plus sandały)…
Widocznie w tym samym celu co ja do Chocianowca przybyło także kilku radnych, których zauważyłem na placu festiwalowym. Wyglądali równie niemądrze, ale taka to już praca radnego. Nie przybył radny Krzysztof Mistoń ani Krzysztof Leszczyński. Nie spostrzegłem ani Jerzego Likus, ani Piotra Piech. Natknąłem się za to na Janusza Zielonego wraz z małżonką, Benedykta Kowalskiego także z małżonką i Bogumiłę Cymbała wraz z mężem. Zrobiło się rodzinnie, nieprawdaż? Jak mniemam, scenariusz imprezy opracowany przez organizatorów, tj. Wojciecha Drozd i Krystynę Kozołup zakładał, że Pan Sołtys za pomoc w organizacji Festiwalu dziękuje jakiemuś radnemu powiatowemu i Pani radnej wsi Chocianowiec Bogumile Cymbała, a Pani Dyrektor Chocianowskiego Ośrodka Kultury („żeby nie przedłużać”, jak to wyraziła ze sceny…) dziękowała Panu Sołtysowi. Uroczo! Na szczęście organizatorzy nie zapomnieli przywitać burmistrza Franciszka Skibickiego i Panią Mirosławę Nowicką w randze Sekretarza Gminy Chocianów…
Ups. Jak zwykle pogubiłem proporcje przy pisaniu felietonu. Rozgadałem się o Festiwalu, który nie przejdzie do historii szczególnie udanych eventów, a przed wyjazdem na urlop – tak myślę – przydałoby się podnieść poziom emocji Czytelników jakimś konkretem. Na przykład informacją o wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie wyjazdu integracyjnego Franciszka Skibickiego we wrześniu 2015 roku albo choćby podniesieniem atmosfery informacją, że lada chwila do prokuratury trafi zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa niegospodarności przez Franciszka Skibickiego w sprawie „modernizacji” stadionu CHOFUMu.
Przed wyjazdem może nawet powinienem odnieść się do katorżniczo głupich wypowiedzi pewnego specjalisty od uczciwości (nazwisko plus dwa imiona znane redakcji – przypis mój), którego wypowiedź ze zdumieniem przeczytałem a propos edycji programu „Gość Dnia” pewnej całkiem sympatycznej Telewizji Regionalnej.
Wszystko to przed nami. Jak wrócę z urlopu, będzie jak znalazł. Dzisiaj zabawię Was ogórkowym pytaniem: ile Franciszek Skibicki płaci prawnikom za własną zabawę w politykę? W 2015 roku, dla ułatwienia dodam, burmistrz najmował dwóch dodatkowych prawników z Lubina, bo dwie Panie, które od lat stanowią obsługę prawną Urzędu nie były w stanie sprostać jego potrzebom.
Osoba, która odpowiedziała, że za 32 godziny pracy w miesiącu dodatkowego prawnika Franciszek Skibicki płaci ponad 4.000,00zł odpowiedziała zgodnie z prawdą. O takiej gaży mówi umowa z Kancelarią Radcy Prawnego Rafała Krupińskiego. Nie mówię teraz o innych kosztach, które nomen omen powstają podczas procesu stosowania prawa w wersji Franciszka Skibickiego.
Do specjalnych działań prawnych Franciszek Skibicki (na przykład pisania skargi na przydział pewnego sławnego mieszkania) wynajął dodatkową Kancelarię, której Gmina płaciła zadaniowo. Jak widać, etatowe prawniczki nie wystarczają. Franciszek Skibicki w ostatnim Informatorze 4/2016 znowu chwalił się, że zlikwidował 8 etatów w Urzędzie i jednostkach JST. Ile stworzył? Cisza. Żeby walczyć z Romanem Kowalskim i mną, Gmina wydaje pieniądze, jakbyśmy byli szczególnie groźnymi terrorystami! Ups.
Teraz siedząc na bagażach, myślami jestem już w górach i przy Pani ze snu… Komentarze do „skandalu” prawniczego zostawiam sobie na później – po powrocie z wakacji będzie dużo czasu. Ważne w tej chwili jest to (po moim „przemądrzeniu”), że doszedłem do poziomu widzenia Świata przez radnych. Na Festiwalu było uroczo, śpiewnie i… Zdurniałem do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie powiedzieć dzisiaj jakiekolwiek krytycznej uwagi po adresem Festiwalu, ani dwuletniej pracy Franciszka Skibickiego. Mam w pamięci same wyszukane kwiatki i słyszę miły głos konferansjerki Pani Krystyny Kozołup dobiegający z głośników: „Nie przedłużam…”.
Robert Harenza
Comments